Forum Oficjalne Forum Aeroklubu Lubelskiego Strona Główna
Euro Beskidy 2008

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Oficjalne Forum Aeroklubu Lubelskiego Strona Główna -> Przeloty / Zawody
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
mis
Podstawówka


Dołączył: 19 Lis 2007
Posty: 8
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 16:34, 27 Kwi 2008    Temat postu: Euro Beskidy 2008

Lechu czekamy na relacje !!!!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lechu
SKJ


Dołączył: 14 Mar 2007
Posty: 52
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 23:09, 27 Kwi 2008    Temat postu:

Jak to na zawodach mam niewiele czasu, więc ciężko się zabrać za pisanie relacji. Dzień wygląda mniej więcej tak: pobudka o 7, wyhangarowywanie, odprawa, lot, hangarowanie, kolacja, bar i juz 24 godzina i spanie. Jeszcze wczoraj miałem wyprawę w pole na Słowację i ominęło mnie otwarcie:/

Na stronie żarowskiej są jakieś informacje. Ja postaram się po powrocie coś napisać, na bieżąco nie dam rady;) sorki


Powiem tylko, że tatry są piękne:)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mis
Podstawówka


Dołączył: 19 Lis 2007
Posty: 8
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 11:28, 28 Kwi 2008    Temat postu:

Wyniki po 1 konkurencji , brawo przed nr. 1 ale na koniec tabela sie odwróci i ostatni punktowani będą pierwszymi. Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lechu
SKJ


Dołączył: 14 Mar 2007
Posty: 52
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 17:27, 06 Maj 2008    Temat postu:

Obiecałem to naskrobałem.

24.04 - nareszcie polatane

8 godzin jazdy, ale warto było... Pierwszy dzień na Żarze minął bardzo pracowicie. Rekompensatą porannej pobudki i długiej drogi było 4 godziny latania, po pięknych górach. Plan dnia obejmował zrobienie KTP i oblot po zimie FZ. Ktp i "papierologia" przetrzymały mnie na ziemi do 16. Było trochę późno,więc obyło się bez ambitnej trasy. Zaliczyłem Nowy Targ i Skrzyczne a potem powoziłem się na termice. Pogoda bajeczna, podstawy 2400, noszenia 3 m/s
a prognozy na jutro jeszcze lepsze. O 20.00 odbyła się długa odprawa, trochę wątpliwości budziła minimalna wysokości przecięcia linii mety na górze Żar, skończyło się stwierdzeniem, że na treningu się zobaczy. Tych wątpliwości z upływem dni przybywało, zamiast ubywać, żeby wszystkie wypisać trzeba by długie godziny poświęcić, co najmniej tak długie jak odprawy. Dzisiaj dowiedzieliśmy się teoretycznie jak to jest na Grand Prix a jutro zobaczymy jak to jest w praktyce.
Zwieńczeniem dnia było chłodne piwko w barze:D

25.04 - mały przedsmak wyścigów

Pogoda podczas pierwszego dnia treningu, umożliwiła szybkie latanie.
Przeskoki z prędkościami rzędu 180km/h Jantarem bez wody i noszenia 3m/s dawały wielką frajdę.
Trasa dnia to 297km i obejmowała teren Czech, Słowacji i Polski. Podstawy znajdowały sie powyżej dopuszczalnego limitu wysokości, który w Polsce wynosił 2800 QNH. Ograniczenie wysokości odejścia do 1300 QNH sprawiało, że wlot do pierwszego komina był bardzo emocjonujący a w krążeniu dosyć ciasno. Lot po trasie przebiegał różnie, szybko zarysowują się różnice mimo, że teoretycznie leci się tak samo. Jak już byłem nisko i z tyłu pomyślałem, że jutro obkleję skrzydła taśma, jakby to coś dało... chociaż Chopok zaliczyłem jako jeden z pierwszych, ale to głównie dlatego, że uparcie myślałem, że na Słowacji jest ograniczenie do 2400 QNH Jak potem się dowiedziałem w jednej części jest wolna przestrzeń do 2800 QNH i kiedy inni zostawali w kominie i kręcili sufit ja leciałem do przodu. Task nie opisany a w lustrze miałem tylko mapę Polski bez żadnych stref, stąd ten błąd. Na szczęście na dolocie byłem w miarę w zwartej kupie, więc mogłem zrobić chociaż emocjonujący dolot, który przez ostatnie kilometry przebiegał po choinkach a tuż przed linia musiałem delikatnie lobować górę. Następnego dnia zrezygnowano z opcji dolotu od strony wschodniej, może dlatego, że Seba po lądowaniu krzyczał, że dobrze, że nie jest o 10 szybowców mniej. Prędkość 108 km/h, bez wody, na trasie 298km bardzo cieszy. Ponieważ był to dzień treningowy wielu zawodników, podeszło do niego bardzo na luzie i lekceważyło ograniczenia, co potem zmieniało miejsca w tabeli.

26.04- trening z wodą

Lotnisko troszkę podeschło więc dzisiaj mogliśmy zatankować wodę. Hm.. jak tu się startuję z ta wodą, czy wieżyczka kościoła nie okaże się za wysoka? Wiatr tylno boczny, lotnisko grząskie, i od razu pomyślałem sobie, że u nas jak się wiatr skręci o 10 stopni już przestawia się start. Obawy jak zwykle na wyrost. Z woda czy bez wygląda to bardzo podobnie, jak coś się stanie na końcu lotniska to i tak nic się nie zrobi;). Taski rozdane i oczy już się śmieją, Gubałówka jednym z punktów zwrotnych szkoda że nie Giewont, niektórzy już na trasie pomyśleli tak jak ja i polatali sobie troszkę dłużej po Tatrach. Dla tych widoków warto było przyjechać. Początek lotu troszkę trudny, długo nie mogłem się wykręcić i zaczynały się nerwowe ruchy. Wszyscy mieli takie same problemy, Cu są takie sobie i nie targają. Jak przebiliśmy się na stronę słowacką zupełnie inny świat, noszenia silne, podstawy wysokie, tak jak wczoraj. Fajnie i bezstresowo pokonywało się kolejne kilometry. Udało mi się nawet jakoś być z przodu i jak pomyślałem, że nie będzie tak źle chmura, która powinna dać mi dolot nie dała, już widzę jak mnie pożerają wszyscy górą. No to czas na taktykę Janka Kosa - krótką serią na oślep. Mc na zero i dolot na zero i niestety brakuje z 30 metrów, sytuacja z przelecianymi kilometrami się nie zmienia, wpadam w jakiś komin, ale masy w dolinie żywieckiej się nie zmieniły i robiąc kolejne kółka już widzę szybowce wysoko na dolocie . Dobra 50 metrów zapasu może się uda a jak nie to wyląduje bez problemu na lotnisku. Jak wleciałem na Jaworzynkę wiedziałem że się nie uda... dałem sobie spokój i wylądowałem. Przez te trzy dni latania tylko o Tigerach czuje, że muszę nabrać trochę formy. Na koniec wybraliśmy się w pole na Słowację, ominęło mnie otwarcie, więc następnego dnia nawet nie poczułem, atmosfery zawodów.


27.04 – dzień 1

Pogoda bez zmian. Trasa, mogłaby być dwa razy dłuższa, ale kto z kibiców by to wytrzymał. Zaraz, ale jakich kibiców? Zawody jak każde inne tylko na innych zasadach. Dla zwykłych ludzi i tak nie zrozumiałe, widzą to co wcześniej. Szybowce, przed hangarem, potem starty i szczęściarze na górze doloty, ale nawet sobie nie zdają,sprawy, że ten z przodu to zwycięzca. Długa droga przed nami... jeśli coś ma się zmienić. Scenariusz bardzo podobny do dni poprzednich. Po wyczepieniu ostatniego zawodnika mamy 20 min do otwarcia startu lotnego, potem słyszy się komunikat 10 min do otwarcia startu lotnego, 5min.. , 3 min.. 1min... start będzie otwarty za 5-4-3-2-1 START! 20 szybowców przecina 5 kilometrową linie startu na wysokości 900 metrów nad lotnisko i leci wielkim stadem do pierwszego komina. Podobnie jak w dniach poprzednich puszczam tylko 30 sekund wody i wiozę ja do samej mety. Szybko peleton się rozsypuje i tworzą się mniejsze grupki tych co są wyżej z przodu i tych co są niżej z tyłu. Niektórzy zapierniczają jakby chodzili na duracelach i ciężko za nimi nadążyć. I sobie myślę - no proszę niby tak samo a jak inaczej. Otwarcie puszki Tigera troszkę poprawiło sytuacje i dogoniłem niektórych po 2 punkcie, zwrotnym. Nie chciałem lecieć tak samo jak inni bo wczesnej mi to kompletnie nie wychodziło, więc poleciałem małym łukiem, nie dało mi to nic prócz duszenia. Wielkie chmury w okolicach Babiej Góry i Pilska nie nosiły rewelacyjnie i niektórzy tam się zatrzymali a ja w miarę dobrym noszeniu wykręciłem dolot ma MC 2.3. Udało się zapunktować, dzięki końcówce. Pocieszam się, że zawody są długie. Piloci jeszcze długo nie lądują i późnym wieczorem ciągle słychać głosy w barze komentujące dzisiejszy dzień.


28.04 – dzień 2

Zwycięzcy poprzedniej konkurencji się cieszą, dzieci pilotów się cieszą, bo dostali na odprawie małe samolociki. Po cichu jako jedyny junior na tych zawodach też liczyłem na taki samolocik. Niestety nie doczekałem się i zamiast bawić się przed hangarem musiałem znowu lecieć. Dzisiaj trasa wiedzie poza góry, na północ i jest krótka, tylko 196 km, więc każdy błąd będzie ciężko nadrobić. Żabi kraj w stronę Rybnika pokonujemy watahą i ten kto tą dziurę przeleciał o 10 km/h szybciej mógł przegonić wszystkich o 100 metrów. Zrobili to ci co latają na duracelach a nie na zwykłych bateriach. Potem nie pomogło mi nawet oddychanie przeponą, modlitwy do chmurek i puszka Tigera, po prostu nie szło. Boli to, że wiesz, że jesteś niżej i z tyłu a i tak masz opcje lotu tak jak poprzednicy, więc na długo przed metą wiedziałem, że całe moje starania przyniosą zero. Pocieszam się, że zawody są długie.


29.04 - dzień 3


Ciężko rano wstać. Słonko na niebie motywuje jednak żeby wykonać niemrawe ruchy, więc sięgnąłem po wodę i z powrotem się położyłem. Kolejne odejście na trasę zakończyło się sukcesem. Na odprawie straszą jakimś frontem, ale trasa dosyć długa 338km. Jantar zalany po burty, trzeba się ścigać. Nowością jest punkt bonusowy na 1 punkcie zwrotnym, pewnie każdy sobie pomyślał, że o niego zawalczy, tylko pomyślał... Zgodnie z prognozą chmur na niebie przybywało, Cu się rozlewały i trzeba było zwolnić i pomału upuszczać tak staranie tankowana wodę. W radiu ktoś krzyczy, w połowie trasy, że nad Czantorja - 2 punktem będzie słabo, cenne informacje. Tak bardzo się tą informacją przejąłem, że musiałem to sprawdzić i przejechałem 20km bez krążenia, aż zatrzymałem się nad szczytem Czantorji i w ogóle nie zabierało, następnym razem ja to krzyknę. Musiałem być tam szybko bo z każdym kółkiem górą przejeżdżali mnie kolejni zawodnicy, którzy z większą rozwaga podeszli do tego miejsca. Jak już mogłem myśleć o ściganiu się nie było za bardzo pod czym, połacie altocumulusa snuło się po niebie tłumiąc termikę. Wolno leciałem przed siebie. Relaks zapanował jak widziałem szybowce wracające z punktu wtedy jak ja miałem do niego z 30km. Wtedy można spokojnie oglądać okolice, zbratać się z szybowcami z Prievidzy, które jakoś tak bardziej błyszcza się od Jantarów i rozszyfrowywać powód padnięcia lustra a potem powód wyłączenia się loggera. Pocieszam się, że zawody są długie.


Podczas kolejnych dni byłem turystą a nie zawodnikiem, to na rybki, to na kręgle, to na piwko. Pogoda nie pozwoliła na rozegranie kolejnych konkurencji. Już się nie pocieszam, że zawody są długie, za to pocieszam się piwkiem ufundowanym na zakończeniu przez „Tośka” zwycięzcę zawodów. Kolejny bagaż doświadczeń i dużo śmiechu. Jedno nasuwa mi się ważne spostrzeżenie: można lecieć tak samo, ale o wiele szybciej. The end
Powrót do góry
Zobacz profil autora
slawekk
Pilot


Dołączył: 29 Sie 2007
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Lublin

PostWysłany: Śro 11:25, 07 Maj 2008    Temat postu:

Hej Lechu,

Miło że napisałeś kilka słów. Fajnie się czytało.

Pozdrawiam
Sławek K.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Oficjalne Forum Aeroklubu Lubelskiego Strona Główna -> Przeloty / Zawody Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy